Tower Racing

Szukaj

Idź do treści

atleci




Federico Tesio
A T L E C I
tłum. Małgorzata Caprari

Wyścigowy atleta jest szczytem doskonałości i jako taki musi posiadać wszystko wyjątkowe: kości, mięśnie, skórę, serce. A nawet psychikę. Wszystko to musi być naprawdę wyjątkowej jakości.
Wiemy już, że koń pełnej krwi będąc mieszańcem, nie dziedziczy cech rodzicielskich, że tak powiem kompleksowo, lecz niezależnie jedne od drugich, i dlatego nikt nie może przewidzieć jakie cechy uwidocznią się u mającego się narodzić źrebięcia. Mimo to hodowcy koni pełnej krwi wciąż czynią postępy i osiągają coraz lepsze rezultaty. Oczywiście poza materialnymi czynnikami, które warunkują powodzenie w hodowli jak żywienie, klimat i przestrzeń oraz ruch, czyli ogólnie rzecz biorąc, środowisko, widzę trzy rzeczy, które w istotny sposób mogą zwiększyć szansę wyhodowania wybitnego atlety:
1. Inbred
2. Połączenie konkretnych linii krwi, które razem dają niemal pewny sukces
3. Ostra selekcja.

Inbred

Stwierdziliśmy już, że w przypadku mieszańców, różne cechy są dziedziczone niezależnie jedne od drugich, w taki sposób jak kawałki szkła w kalejdoskopie, które za każdym razem tworzą inny obraz skomponowany z tych samych elementów. Aby uzyskać większe prawdopodobieństwo uzyskania konkretnego obrazu można zmniejszyć ilość elementów jakie mamy do dyspozycji, zmniejszając w ten sposób ilość konfiguracji, jakie będą mogły powstać.
Podobnie i w hodowli, gdzie ilość przodków w rodowodzie jest jednakowa, jeśli chcemy otrzymać jak największe podobieństwo do wybranego przodka, powinniśmy się postarać, aby imię tego przodka występowało w rodowodzie wielokrotnie. Inbred jest najpewniejszym środkiem aby otrzymać ten rezultat, to znaczy zmniejszyć ilość antenatów, co przyczyni się do utrwalenia korzystnych cech.
Najbardziej efektywny byłby inbred pomiędzy bliźniętami, bratem i siostrą.
We wszystkich religiach bóstwa będące wyobrażeniem doskonałości, łączą zwykle bliskie więzy pokrewieństwa. Według żydowskiej (hebrajskiej) tradycji, ludzkość rozmnożyła się wskutek inbredu pomiędzy potomstwem Adama i Ewy. W religii egipskiej Horus, bóg rolnictwa, był synem bliźniąt Izydy i Ozyrysa. W religii greckiej Jowisz rodzi drogą partogenezy Minerwę, boginię mądrości, każąc jej po prostu wyjść ze swego mózgu i obywając się w ten spsób bez partnerki.
Jednakże od czasu do czasu także i Jowiszowi zdarzało się wyskoczyć potajemnie na Ziemię i tam odświeżyć nieco krew bogów z pomocą najpiękniejszych tamtejszych kobiet.
Wszystkie te przekazy dają poglądowe lekcje praktycznej biologii.
1. Wiele koni wybitnych na torze wyścigowym miało rodziców blisko ze sobą spokrewnionych.
2. Zbyt bliski stopień pokrewieństwa u zwierząt żyjących w niewoli może być przyczyną bezpłodności.
3. Istotnie, konie narodzone w bliskim pokrewieństwie okazują się zwykle mniej płodne w stosunku do innych koni.

4. Od czasu do czasu warto wprowadzić do stada trochę swieżej krwi, lecz zwracając uwagę, aby była to idąc za przykładem Jowisza, krew wysoko wyselekcjonowana.
5. Hodowlane błędy popełnione przez człowieka natura samoistnie koryguje bezpłodnością.
Połączenie pewnych linii krwi i sukces niemal pewny.
Mamy tu do czynienia z odmiennym zjawiskiem.
Czasami zdarza się, że niektóre linie krwi dają w połączeniu ze sobą szczególnie udane potomstwo.
Zazwyczaj pierwszego udanego połączenia dokonuje sie przypadkowo, a następnie wszyscy hodowcy starają się skopiować fortunny schemat, który w ten sposób staje się modny.
Ogier Bend Or, ur. 1877, dał swoje najlepsze potomstwo w połączeniu z córkami ogiera Macaroni ur. 1860, podobnie ogier Galopin ur. 1872 ugruntował swoją sławę jako reproduktora dzięki sukcesom swego potomstwa od córek ogiera Hampton, a Isonomy ur. 1875 najlepiej sprawdzał się z klaczami po ogierze Hermit ur. 1864.
Po raz pierwszy wygrałem Derby stosując w praktyce tą właśnie receptę.
W tym czasie mieliśmy we Włoszech dość przeciętnego ogiera, syna Hermita imieniem Melanion. W roku 1904 pojechalem do Anglii i tam udało mi sie kupić jedną z wnuczek ogiera Isonomy, gdyż chciałem powtórzyć udane połącznie krwi Isonomy- Hermit.
Z tak zaplanowanego związku dochowałem sie ogierka, ktoremu nadałem imię Guido Reni, i który dał mi jako hodowcy ogrommną satysfakcję, wygrywając Derby.
Fakty te i im podobne można łatwo sprawdzić wertując nasze księgi stadne.
Że jest tak w istocie, nikt nie może zaprzeczyć, jednak jak to zjawisko wytłumaczyć?
Być może przede wszystkim należałoby się zastanowić, czym jest krew z biochemicznego punktu widzenia.
Badając dokładniej wszystkie zjawiska związane z rozrodem, stwierdzimy, że w przypadku zwierząt na wyższym stopniu rozwoju, krew tworzy się wskutek połączenia się męskiej komórki rozrodczej z żeńską.
Kości zostały więc rzucone. Od chwili poczęcia nic za wyjątkiem choroby nie jest w stanie zmienić formy plastycznej i energetycznej mającego się narodzić zwierzęcia.
Forma, nazwijmy ją energetyczna, jest być może rezultatem takiego a nie innego układu fal elektromagnetycznych, podobnie jak forma, nazwijmy ją , plastyczna, jest rezultatem odpowiedniego układu czynników decydujących o pięknie lub brzydocie., podobnie jak kombinacje dźwięków w przypadku muzyki czy też kombinacje barw w malarstwie.
Pewne kombinacje zawsze okazują się korzystne.
Inne znów odbieramy jako przykre lub nieładne.
Dodatek sosu złożonego z soli, oliwy i octu, doda smaku niemal każdej sałatce.
Natomiast kawa, sól i ocet, będą zawsze tworzyć mieszaninę nie do przełknięcia.

I właśnie podobne zjawisko zgodności harmonijnych prądów może warunkować niemal pewny sukces konia wyścigowego, który przyszedł na świat wskutek umiejętnego połączenia dwóch linii krwi.
I na tym na razie przerwę moje rozważania na ten temat, gdyż nie chciałbym zbytnio odbiegać od tematu.

Selekcja

Selekcja jest czynnikiem, który w największym stopniu zadecydował o sukcesach rasy koni pełnej krwi angielskiej.
Wieśniacy zawsze rozumowali w ten sposób:
dobre z dobrym daje dobre,
złe ze złym daje złe,
dobre ze złym daje pół na pół.
Dlatego hodowcy starają się zawsze usuwać ze stada kiepskie sztuki, a zachować jak najdłużej te dobre.
Stwierdzono, że w hodowli koni wierzchowych, a więc takich, które muszą przemierzać rozległą przestrzeń z dużą szybkością i przy tym wytrzymałością, najlepiej sprawdza się krew orientalna. Konie tej krwi można było znaleźć nie tylko w Arabii,Turcji i Berberii, ale także i we Włoszech, gdzie znajdowały się całe stada złożone z koni importowanych z Orientu.
We Włoszech, w czasach Baltazara Castiglione, rozgrywano już gonitwy płaskie, w których konie poruszały się galopem. W Mantui, Neapolu i Turynie istniały najlepsze stadniny koni krwi orientalnej. Henryk VIII i Elżbieta I posiadali własne stadniny i w celu poprawy typu angielskich koni, sprowadzali do nich ogiery i klacze orientalne z Włoch.
I tak na wzór włoski, także i w Anglii narodziło się zainteresowanie wyścigami konnymi. Do stada włączano głównie konie o wybitnej karierze wyścigowej. Konie, które nie osiągały dobrych wyników, były eliminowane z hodowli. Większe znaczenie przywiązywano do kariery torowej niż do poprawności eksterieru.
Od tych czasow datuje się ogromny postęp hodowlany w obrębie rasy koni pełnej krwi. Nieco później, bo w pierwszych latach osiemnastego stulecia, do Anglii trafiły ze Wschodu wartościowe klacze i cztery ogiery: Darley Arabian, Godolphin Barb (przez mniej kompetentnych nazywany błędnie Godolphin Arabian), Byerley Turk i Alcock Arabian.
I tu zaczyna się następny istotny okres.
Wlaśnie od tych czterech ogierów i od około stu klaczy, z których prawie wszystkie były czystej krwi orientalnej (w nielicznych wypadkach były to klacze o niepewnym pochodzeniu, ale i tak w ich żyłach płynęła głównie krew orientalna), wywodzą się w prostej linii wszystkie konie, które noszą nazwę koni pełnej krwi angielskiej i mają prawo wpisu do ksiąg stadnych tej rasy.
Moją uwagę natychmiast zwrócił pewien fakt.

Wszystkie konie pełnej krwi w linii męskiej wywodzą się jedynie od trzech ogierów.
Alcock Arabian utrwalił swój wpływ jedynie poprzez klacze. Tak samo w prostej linii żeńskiej wszystkie żyjące obecnie konie wywodzą się od zaledwie około 40 klaczy, mimo iż do tak zwanych klaczy-założycielek zaliczono około stu klaczy. Wśród owych czterdziestu rodzin, około dziesięciu jest już bardzo nielicznie reprezentowanych i powoli zanika.
Możnaby więc zaryzykować stwierdzenie, że całe pogłowie koni pełnej krwi można wyprowadzić zaledwie od trzech ogierów i czterdziestu dwóch klaczy.
Trzech ogierów naturalnie tylko linii prostej, bowiem Joseph Osborne roku 1881 naliczył aż 475 ogierów reprezentujących boczne linie, również uwiecznione na łamach ksiąg stadnych, a także sprowadzonych do Anglii z Turcji, Arabii i Berberii w czasach króla Jakuba I i królowej Anny.
Dzieki naszym wiernym księgom stadnym łatwo możemy zrekonstruować całą genealogię danego konia dochodząc aż do założycieli rasy, a więc do początków XVIII wieku.
Śledząc wnikliwie końską genealogię łatwo zauważymy, jak surowa była selekcja toru wyścigowego, i że zaledwie nieliczne, szczególnie uzdolnione konie mogły sprostać tej próbie i przedłużyć swoją linię. Oczywiście tych najlepszych łączyły zwykle bliskie więzy pokrewieństwa.
I w ten sposób selekcja tego typu, utrwalając mimowolnie konkretne cechy, odegrała rolę, jaką zwykle odgrywa zastosowanie inbredu, lecz w tej formie było to połączone z nieco mniejszym ryzykiem, choć oczywiście można było zaobserwowac w obrębie rasy pewne obniżenie płodności.
I w ten właśnie sposób pojawił się

Koń atleta, zwany koniem pełnej krwi

Mocny, piękny i elegancki w swej nagości, niczym "Umierający Gladiator" czy "Wenus Cyrenejska", dwa najpiękniejsze ciala, jakie kiedykolwiek zdarzyło mi się widzieć.
Aby dobrze pojąć w jak bliskim pokrewieństwie rodzi sie koń pełnej krwi, radzę wam przestudiować dokładnie genealogię niepokonanego ogiera Bahram, ur. 1932, będącego własnością jego wysokości Agi Khana.
Sprawdzając dokładnie pochodzenie każdego z wymienionych w rodowodzie przodków natrafimy na powtarzające się tysiące razy imiona: Byerley Turk, Darley Arabian i Godolphin Barb.
U mieszańców cechy wrodzone dziedziczą się zgodnie z prawami Mendla. Jeśli cechy te są w jakiś sposób wyselekcjonowane - są odziedziczane w sposób wybiórczy, w przeciwnym razie dziedziczą się przypadkowo. Jest to dokladnie taka sama różnica, jaka zachodzi pomiędzy dwoma modelami tej samej maszyny, jednym wykonanym z żelaza a drugim ze stali.
W przypadku koni pełnej krwi surowa selekcja pełni rolę owego "hartowania stali" i im dłużej jest prowadzona selekcja, tym bardziej utrwalają się pożądane cechy.

Stwierdzono, że jeżeli dobrą klacz-kłusaczkę pokryje się dobrym ogierem pełnej krwi i jeśli z tego związku narodzi się klacz, która następnie zostanie włączona do stada i pokryta dobrym ogierem kłusakiem, to jej potomstwo przez kilka pokoleń będzie uzyskiwać w gonitwach czasy lepsze niż wszyscy jego kłusaczy przodkowie.
A odwotnie, jeśli klacz pełnej krwi angielskiej obiecująco galopująca zostanie pokryta ogierem kłusakiem, to jej potomstwo przez dwadzieścia następnych pokoleń nie będzie w stanie wygrać żadnej gonitwy klasycznej w wyścigach płaskich.
Dlaczego? Ponieważ cechy wyselekcjonowane są dziedziczone w sposób proporcjonalny do czasu i surowości selekcji.
Koń pełnej krwi angielskiej, selekcjonowany od ponad 250 lat, osiąga na dystansie 1000 metrow czas 56 sekund (rekord). Koń kłusak, selekcjonowany od niecałych 80 lat na pokonanie 1000 m. potrzebuje natomiast aż 1' 12'' (rekord).
Kłusak zatem może być porównany do młodego wina o zawartości 11% alkoholu, podczas gdy koń pełnej krwi angielskiej przypomina raczej stare wino, w ktorym zawartość alkoholu wynosi zwykle 16%.
Połączyć te dwie rasy, to tak, jakby zmieszać dobre stare wino z winem młodym. W tej sytuacji zyska z pewnością kłusak, podczas gdy koń pełnej krwi straci swoją klasę.


Przekazywanie uzdolnień do skoków

Pewnego dnia, kiedy korzystałem w trakcie moich badań z ksiąg stadnych, zwrócił moją uwagę pewien dziwny fakt: konie odnoszące zwycięstwa w poważnych wyścigach przeszkodowych prawie nigdy nie były potomstwem ogierów, które zwyciężały w gonitwach przeszkodowych, lecz w większości były potomstwem ogierów, które wygrywały poważne gonitwy płaskie.
Stwierdzenie to wydawało się z początku paradoksem. Przejrzałem więc dokładnie rezulataty wszystkich gonitw przeszkodowych na świecie w ciągu ostatnich 150 lat i stwierdziłem, że nie jest to wcale paradoks.
Prawda ta całkowicie się potwierdzila. Wielcy zwycięzcy gonitw przeszkodowych nie są ojcami wielkich zwycięzców w gonitwach przeszkodowych. Oznacza to, że nie przekazują potomstwu swoich uzdolnień skokowych.
Mówi się często, że kierunek użytkowania wpływa na szczególny rozwój odpowiednich organów i grup mięśni, i rzeczywiście konie-skoczki, mają wyraźnie rozwinięte pewne grupy mięśni. Jednak ta cecha, jako cecha nabyta, nie może być oczywiście dalej przekazywana potomstwu.
Jest to prawda jak najdokładniej sprawdzona i skontrolowana, i jako taka modyfikuje pewne błędne koncepcje dotyczące ewolucji i przekazywania cech nabytych.
Teraz spróbujmy jeszcze raz tę tezę udowodnić.

Klasyfikacja ogierów pełnej krwi, których potomstwo wygrało wyścigi przeszkodowe we Włoszech w roku 1942


Prawie wszystkie z wyżej wymienionych ogierów, które dały zwycięzców gonitw przeszkodowych we Włoszech w roku 1942, nigdy nie uczestniczyły w gonitwach przeszkodowych,Prawie wszystkie z wyżej wymienionych ogierów, które dały zwycięzców gonitw przeszkodowych we Włoszech w roku 1942, nigdy nie uczestniczyły w gonitwach przeszkodowych, podobnie jak ich ojcowie, dziadkowie, prawdziadkowie, prapradziadkowie i tak dalej przez dwadzieścia pokoleń wstecz, czyli do początków XVIII wieku.
Ogier the Winter King, jedenasty na liście, wielokrotnie startował w gonitwach płaskich niejednokrotnie wygrywając,jednak nie zdradzając przy tym wybitnej klasy i kilka razy biegał w gonitwach płotowych bez większych sukcesów.
Wśród przodków The Winter King'a, w prostej linii, w czwartym pokoleniu znajdujemy ogiera Hampton, ktory kilkakrotnie uczestniczył w gonitwach płotowych, jednak szybko powrócił do gonitw płaskich, gdzie okazał się zdolny wygrać pod rząd aż trzy gonitwy na dystansie 1000 m., na dystansie 2400 m. oraz liczne gonitwy na dystansie 3000 m. i więcej.
Podobne zjawisko zauważymy, kiedy przeegzaminujemy dokładnie linie żeńskie wybitnych koni przeszkodowych.
Konie te zwykle są potomstwem klaczy, które nigdy nie skakały i pochodzą rownież od nieskaczących matek i tak dalej, aż do początków XVIII stulecia.
Nieliczne klacze, które biegały w gonitwach przeszkodowych i pozostawiły potomstwo, możnaby scharakteryzować następująco:
1. Zazwyczaj biegały w gonitwach płotowych a nie przeszkodowych.
2. Biegały niewiele (zaledwie 2 lub 3 razy) i często bez powodzenia
3. Włączone do stada tylko sporadycznie dawały konie pożyteczne w gonitwach płaskich.
Czego dowodzą te fakty?- Pytanie to postawimy sobie później.
Na razie zwróćmy tylko uwagę, że zwycięzcy gonitw przeszkodowych zarówno wysokiej, średniej jak i niskiej rangi, są w oszałamiającej większości potomstwem koni, które nigdy nie skakały. Ale to jeszcze nie wszystko.
Aby ustalić regułę, nie wystarczy nam wykazać, że konie o świetnej karierze steeplowej są potomstwem ogierów, które nigdy nie uczestniczyły w gonitwach przeszkodowych, trzeba jeszcze wykazać, że ogiery o doskonałych wynikach w gonitwach z przeszkodami, zawsze okazywały się następnie słabymi jeśli nie złymi reproduktorami.
A oto klasyczny przyklad na potwierdzenie tej tezy:
W zeszłym stuleciu włoski rząd po wnikliwych studiach kompetentnych biurokratów, zdecydował się sprowadzić z Anglii wybitnego ogiera w celu poprawy typu pogłowia koni wierzchowych.
Specjalna komisja Ministerstwa Rolnictwa postanowiła wyszukać konia, który wygrałby poważne próby przeszkodowe pod dużą wagą i na bardzo długim dystansie. Poszukiwano więc ucieleśnienia hartowanej stali w mięśniach, ścięgnach i kościach.

Wreszcie rząd zdecydował sie na zakup zwycięzcy w najpoważniejszej próbie przeszkodowej świata, czyli National Steeple Chase w Liverpoolu. Jest to gonitwa rozgrywana na dystansie 7250 m. z 30 bardzo trudnymi przeszkodami. W wyścigu tym tradycyjnie uczestniczą najlepsze konie przeszkodowe z całego swiata. Startuje ich zwykle bardzo wiele, ale tylko nielicznym udaje się dotrzeć do celownika.
Tym razem gonitwę ukończyły tylko 2 konie na 45 startujących.
Pozostałe 43 konie zostały wyeliminowane wskutek upadku, mimo iż były do tej próby świetnie przygotowane. I tak rząd włoski zdecydował się na zakup zwycięzcy Liverpool National Chase z roku 1877, ogiera Austerlitz (syna ogiera Rataplan, ktory zgodnie z zasadą nigdy nie biegał w gonitwach przeszkodowych).
Austerlitz został włączony do rządowego stada ogierów, i wydawało sie pewne, że powinien znacznie poprawić zarówno pogłowie koni pełnej krwi jak i wojskowych remontów.
W tamtych czasach, to jest około roku 1884, konkurencja na włoskich wyścigach była niewielka, ogółem w gonitwach płaskich i przeszkodowych startowało zaledwie około 100 koni.
To, że potomstwo Austerlitza osiągnie sukcesy wydawało sie nieuniknione.
Jednak szybko okazało, się, że Austerlitz, jeden z najsłynniejszych skoczków na swiecie, jako reproduktor poniósł kompletne fiasko. Jego najlepszymi potomkami okazały się Lepanto i Rodomonte, zwycięzcy kilku niewielkich gonitw płaskich.
Jednak nawet i te dwa konie, po ojcowskiej stronie rodowodu miały wpis "Austerlitz lub Andred", co oznacza, że ojcowstwo tego pierwszego było raczej niepewne, a ponadto oba konie zewnętrznie były raczej podobne do ogiera Andred.
Poza nimi do odrobinę lepszych koni należały jeszcze przeciętna klacz Austerlina, która wygrała dwie niewielkie gonitwy w słabej stawce na Sycylii, oraz Fucino, ktory miał na koncie kilka zwycięstw również w słabej stawce na torze w Foligno.
Podobne doświadczenia ze skoczkami w roli reproduktorów zanotowały także i inne kraje: Anglia, Francja, Niemcy, Austria i nawet Ameryka.
Fakty te każdy czytelnik może łatwo sprawdzić przeglądając miliony świadectw urodzenia i curriculum vitae, które są dostępne w naszych bibliotekach.
Jednak samo stwierdzenie, że konie dobrze skaczące nie są w stanie przekazać swojemu potomstwu uzdolnień do skoków, nie wyjaśnia jeszcze, jaka jest przyczyna tej zaskakującej prawdy.
A oto w jaki sposób udało mi sie odkryć przyczynę tej przedziwnej prawidłowości.
Pewnego dnia zostałem zaproszony na obiad poza miasto, do jednego z moich przyjaciół, właściciela stajni przeszkodowej. Na miejsce przybyłem około godziny siódmej po południu.
Nieopodal domu znajdował sie ogrodzony wybieg, na którym znajdowały się trzy konie. Trzech sławnych zwyciezców wielu gonitw przeszkodowych, którzy wówczas przechodzili miesięczny okres wypoczynku, aby odpocząć po męczącym sezonie i którzy wkrótce ponownie mieli zacząć intensywny trening skokowy.

Dochodzila własnie siódma, czyli pora karmienia. Trzech sławnych akrobatów turfu, niecierpliwie oczekując na powrót do stajni, nerwowo przechadzało się przed bramą, czekając aż zjawi się człowiek, który otworzy bramę i zaprowadzi ich do stajni.
Wszystkie te trzy konie odnosiły zwyciestwa w poważnych gonitwach, w których wysokość przeszkód nierzadko przekraczała 130 cm. i to niosąc na plecach znaczny ciężar. Zdobywały się na ten wysiłek, nie mając w tym żadnego sobistego interesu. Dlaczego więc tego wieczoru, bez żadnego obciążenia, czując przy tym głód i pragnąc wrócić do stajni, gdzie jak wiedziały, czekał już przygotowany obrok, nie zdecydowały sie przeskoczyć prostej furtki o wysokości 120 cm., ale czekały na stajennego, który ją otworzy i w ręku zaprowadzi je do stajni?
Znalazłem tylko jedną odpowiedź na to pytanie: ponieważ skok nie jest naturalnym ruchem konia i jest wykonywany w zasadzie jedynie na polecenie człowieka - trenera.
Naturalnie można nauczyć przebywającego na wolności konia, aby opuszczał pastwisko przeskakując przez bramkę, ale to także będzie pewien nakaz.
Kiedy koń zrozumie, że nie dostanie jeść, jeśli nie przeskoczy przez ogrodzenie, aby powrócić do stajni, gdzie czeka na niego pożywienie, będzie z całą pewnością skakał przez płot o godzinie podawania obroku, o ile oczywiście nie przekroczy to jego możliwości skokowych. Jednak jeśli tylko dojdzie do wniosku, że człowiek przyjdzie do niego i otworzy furtkę, będzie z pewnością niecierpliwie czekać na jego pojawienie się, jednak sam, z własnej inicjatywy nie zdecyduje się na skok.
Na wolności koń z reguły stara się unikać przeszkód zarówno tych wielkich jak i tych całkiem małych. Co dnia widzialem na pastwiskach konie galopujące wzdłuż niskiego ogrodzenia, którego nigdy nie próbowały przeskoczyć.
Lew skacze przez dwumetrowy płot, aby porwać cielę. Kot przed nieezpieczeństwem ucieka galopem, jednak korzysta z pierwszej nadażającej się okazji, aby akoczyć w okno, albo wskoczyć do piwnicy.
Warunki psychofizyczne kota predystynują go do skoku: długi, giętki grzbiet i stawy skokowe umieszczone blisko podłoża, miękkie, elastyczne stopy, doskonały wzrok i zdolność skupienia uwagi.
Warunki psychofizyczne konia są zupełnie inne: grzbiet stosunkowo krótki i dość sztywny, stawy skokowe odległe od ziemi, twarde kopyta i słaby wzrok, - tak właśnie koń został wyposażony przez naturę.
Maszyna zwana koniem ma cztery biegi: stęp, kłus, galop i cwał. Czwarty bieg, cwał, jest wykorzystywany w przypadku niebezpieczeństwa także i przez kłusaki.
Skok jest jedynie akrobacją, do której koń został zmuszony przez człowieka, natomiast nie posiada on predyspozycji skokowych we krwi, a zatem nie może przekazywać ich potomstwu.
I tak, jak nawet pięćdziesiąt pokoleń akrobatów nie może sprawić, że ich potomek bez nauki będzie zdolny wykonać salto mortale, podczas gdy każde dziecko nauczy się chodzić bez pomocy nauczyciela.
Moje dowodzenie wykazuje jasno, że że konie dobrze skaczące nie są w stanie przekazać dalej uzdolnień do skoków, jako iż są one cechą nabytą, a tylko cechy wrodzone mogą być przekazywane następnym pokoleniom.

Skok na dużą wysokość jest czymś przeciwnym końskiej naturze i wykonywanym jedynie pod presją człowieka i tak, uzdolnienia skokowe nie mogą być przelewane na potomstwo. Jednak moje rozumowanie nie wyjaśnia w dalszym ciągu, dlaczego zwycięzcy najważniejszych gonitw przeszkodowych są potomstwem ogierów, które nigdy nie skakały. A oto rozwiązanie tej zagadki: koń jest niczym motor pracujący na bazie glukozy. Krew wzbogacona glukozą pełni w tym przypadku rolę paliwa. Reszta maszyny jest skonstruowana z rozmaitych detali za wyjątkiem kółek i śrubek, których nie ma w ciałach zwierzęcych. Aby móc wypróbować jakiś motor, niezbędna jest przynajmniej taśma próbna, natomiast aby wypróbować konia potrzebny jest wyścig z udzialem innych podobnych "maszyn". Lepszy sprawdza się i wygrywa. Gorszy nie sprawdza się i przegrywa. Tak odbywa się selekcja materiału.
Wielcy zwycięzcy gonitw płaskich stanowią material "lepiej zahartowany", ponieważ wnikliwej wyselekcjonowany i istnieje większe prawdopodobieństwo, że przekażą potomstwu "części składowe" w najlepszym gatunku, doskonale "zahartowane" i wyselekcjonowane. Konie klasowe w gonitwach płaskich nigdy nie bywają naskakiwane na przeszkody, ponieważ wiąże się z tym zbyt duże ryzyko finansowe. I tak zwykle naskakuje się na przeszkody konie drugiej i trzeciej kategorii, które nie reprezentują zbyt wysokiej kasy w wyścigach płaskich. Stąd też nasuwa się samo przez się, że materiał gorszy jakościowo, nie może sprawdzić się w hodowli po żadnym względem. I to jest właśnie powód, dla którego konie wykazujące wysoką klasę w gonitwach przeszkodowych są zawsze dziećmy, wnukami i prawnukami koni nie poddawanym próbom w skokach.
Jednak czasami może się zdarzyć, że przeciętna klacz, zwyciężczyni w pomniejszych gonitwach płotowych, da z dobrym ogierem konia klasowego. Warto przypomnieć sobie słynną klacz Pretty Polly.
Aby w pełni zrozumieć to zjawisko należy zdac sobie wcześniej sprawę z kilku rzeczy:
1. Czasami konie klasowe w gonitwach płaskich bywają potomstwem klaczy, które nie uczestniczyły w gonitwach przeszkodowych, ale także nie zdołały wygrać w całej swojej karierze ani jednej gonitwy płaskiej.
2. W związku ogiera i klaczy, każde z nich daje mającemu się narodzić potomkowi tyle samo swej klasy.
3. Isnieją różne poglądy na to, które z rodziców odgrywa w hodowli ważniejszą rolę.
Arabowie zdecydowanie preferują klacz, twierdząc , iż "brzuchy klaczy są skarbem". I choć nie jest to zgodne całkowicie z prawdą, nie jest także i fałszywe.
4. Jeden ogier może pokryć wiele klaczy. W dzikich stadach "władca haremu" może rocznie pokryć nawet około stu klaczy, ze średnią roczną około dziewięćdziesięciu potomków, podczas gdy klacz w tym samym czasie wydaje na świat zaledwie jedno źrebię. Tak więc można się zgodzić z Arabami, iż "brzuchy klaczy są skarbem".
5. Wszelkie dane wskazują, że wpływ rodów męskich jest zarówno ilościowo jak i jakościowo większy niż dziedziczny wpływ klaczy, i dlatego zarówno wśród ras dzikich jak i ras kulturalnych, selekcja ogierów jest o wiele bardziej surowa.

6. Nie można jednak zbytnio umniejszać roli klaczy w procesie dziedziczenia, gdyż każdy ogier jest przecież także i synem klaczy i dalszym potomkiem wielu klaczy, ktorych cechy przelewa na potomstwo wraz ze swą krwią.
Nie jest też paradoksem stwierdzenie, że klacz, matka wziętego reproduktora, w ciągu jednego roku dochowuje się wielu potomków, podczas gdy ojciec dobrej matki stadnej, może doczekać się tylko jednego potomka rocznie.
W ten sposób Natura ustala równowagę... Jest to zarazem fakt biologiczny o kolosalnym znaczeniu.
W hodowli koni pełnej krwi kariera wyścigowa klaczy ma o wiele mniejsze znaczenie niż kariera wyścigowa ogiera. Wykazało to doświadczenie dwóch wieków. Dlaczego?
U ras dzikich selekcja ogierow następuje drogą eliminacji słabszych konkurentów, którzy nie mogą przedłużyć swej linii.
Koń jest zwierzęciem poligamicznym, ponieważ w stanie dzikim poligamia równa się selekcji. Selekcja klaczy jest przeprowadzana bezpośrednio przez ogiera.
W przypadku koni pełnej krwi selekcja ogiera odbywa się w celowniku podczas gonitwy i podobnie jest ona uzasadnieniem poligamii. Tylko najlepsze ogiery są używane w hodowli, podczas gdy klaczom pod tym względem stawia się o wiele mniejsze wymagania. Oczywiście kariera wyścigowa klaczy może mieć tu pewne znaczenie, jednak nie decydujące jak w przypadku ogiera.
Klacz jest z natury słabsza niż ogier (zwróćcie uwagę na 2 kilogramy ulgi wagi w gonitwach klasycznych). Celem jej istnienia jest wydanie na świat potomstwa. I rzeczywiście, po zaźrebieniu zwykle mijają różne sensacje nerwowe i stany histeryczne typowe dla okresu "przedmałżenskiego". W tym okresie ciało klaczy zmienia się zarówno pod względem fizycznym jak i chemicznym. Nabiera ono typowego wyglądu nobliwej pracownicy poświęcającej się całkowicie wybranemu zawodowi.
Także i w hodowli koni półkrwi zwycięzcy gonitw przeszkodowych odnoszą o wiele mniej sukcesów, niż konie biegające w gonitwach płaskich.
Podobnie wśród ogierów z państwowych stad, większa część wartościowych reproduktorów rekrutuje się wśród koni startujących w gonitwach płaskich.
Komisje Ministerstwa Rolnictwa i Ministerstwa Wojny najchętniej zakupują do stad państwowych ogiery pełnej krwi wysokiego wzrostu, dobrze rozwinięte, o szerokiej piersi i wyraźnej muskulaturze oraz o dużym obwodzie nadpęcia, w przekonaniu, że takie właśnie konie posiadają największe uzdolnienia dystansowe.
W rzeczywistości konie o takiej budowie charakteryzują się raczej szybkością niż wytrzymałością, podczas gdy uzdolnień dystansowych łatwiej jest doszukać się wśród koni drobniejszych, nierzadko nawet lekkich, o suchych i mniej zaznaczonych masach mięśniowych.
Jest to tylko jedno z moich spostrzeżeń, do którego zresztą nie przywiązuję większego znaczenia. Najlepiej byłoby opracować naukowe studium dotyczące problemu szybkości i wytrzymałości.
Konie szybkie - gonitwy na krótkich dystansach.

Konie wytrzymałe - gonitwy na dłuższych dystansach.
Naukowcy wymyślają na ten temat wiele teorii, co wyraźnie wskazuje, że dotychczas nie udało im się wypracować tej prawdziwej, gdyż w przeciwnym razie nie kontynuowaliby wciąż poszukiwań. Hodowcy-prakytycy zawsze hodowoali zarówno konie o uzdolnieniach dystansowych jak i konie szybkie, nie mając żadnej konkretnej "recepty" na uzskiwanie pożądanego rezultatu.
Do takich właśnie hodowców zaliczam się także i ja. A oto rezultaty moich dokonyewanych przez długie lata obserwacji. Na początku należy wyraźnie ustalić, co będziemy nazywać szybkością, a co wytrzymałością.
Zazwyczaj wszystkie gonitwy płaskie dzieli się następująco:
od 1000 do 1600 m. - gonitwy krótkodystansowe
od 1600 do 2000 m.- gonitwy średniodystansowe,
od 2000 do 2400 m.- dystans klasyczny, na ktorym potrzebna jest zarówno szybkość jak i wytrzymałość.
od 2400 do 3000 m.- gonitwy dystansowe,
od 3000 do 4000 m- gonitwy długodystansowe, i wreszcie
ponad 4000 m.- bardzo długie dystanse.
Niemożliwością byłoby dać w pełni dokładną definicję, więc musimy zadowolić się tym raczej konwencjonalnym podziałem.
Jest to oczywiście wyłącznie opinia ludzi, nie można bowiem zapytać o zdanie koni, które byłyby o wiele bardziej kompetentne w tej materii. Natomiast jedyną odpowiedź jakiej, chociaż pośrednio, udzieliły nam konie, należałoby sformułować następująco: wyścigi płaskie, rozgrywane na dystansie 5000 czy też 6000 m. i prowadzone mocnym tempem (jakim się dzisiaj jeździ) działają wyniszczająco na koński organizm, co odbija się następnie w karierze stadnej uczestników takich gonitw i zarazem nie spełniają one warunków "próby absolutnie obiektywnej".
Próbowałem także skonfrotować dystanse konnych gonitw z wyścigami ludzkimi, dla których znalazłem następujący podział:
mężczyźni:
100 m.- wyścigi sprinterskie,
400 m. - wyścigi krotkodystansowe,
800 m.,- wyścigi średniodystansowe,
1500 m.- wyścigi długodystansowe,
5000 m.- bardzo długie dystanse.
Jak możemy zobaczyć, pojęcie szybkości i wytrzymałości jest u ludzi zupełnie odmienne niż w przypadku koni. Dystans 100 m. u ludzi odpowiada 1000 m. w gonitwach koni, a zatem ludzkie 800 m. powinno odpowiadać 8000 metrom w próbach dla koni jako średnidystans, a dystans długi powinien w tym wypadku liczyć 15 000 m.

Widzimy więc jasno, że porównanie to nie może być słuszne, tym bardziej, że koń niesie każdorazowo na plecach około pół kwintala niestabilnego obciążenia.
Należy także zwrócić uwagę , że 1000 metrów "pod górę" znacznie różni się od 1000 metrów "w dół", lub po płaskim terenie czy też po zakręcie. Wysiłek konia zwiększa się także na ciężkim torze, gdzie zwierzę męczy się dużo szybciej, tak, że 1000 metrów po ciężkim torze odpowiada przebiegnięciu około 1200 metrów po torze lekkim. Podobnie jak ich ojcowie, dziadkowie, prawdziadkowie, prapradziadkowie i tak dalej przez dwadzieścia pokoleń wstecz, czyli do początków XVIII wieku.

Inne ważne spostrzeżenie

Jeśli w wyścigu na dystansie 4000 metrów wystartuje dziesięć koni szybkich, „nie trzymających dystansu”, to jeden z nich musi przybiec jako pierwszy. Jeśli w wyścigu na dystansie 1000 metrów wystartuje dziesięć koni o uzdolnieniach dystansowych, jeden z nich minie celownik jako pierwszy. Zjawisko takie ma miejsce na torach wyścigowych o wiele częściej niż przypuszczamy.
Czasami na prostej jeszcze 50 metrów przed celownikiem widzimy, jak jeden koni wygrywa z dużą przewagą, podczas gdy w ostatniej chwili zostaje on pokonany o krótki łeb przez finiszującego błyskawicznie konkurenta.
Jak widzimy, trudno jest określić z z matematyczną dokładnością, gdzie kończy się szybkość a gdzie zaczyna wytrzymałość. Zawsze może bowiem istnieć koń, ktory wygra na dystansie 1000 metrów, podczas gdy na dystansie 1001 metrów zostanie pokonany i koń, który wygra na dystansie 1001 metrów, a będzie pobity na dystansie 1001 metrów i 50 centymetrów itd., itp. Wszystko to wskazuje, że dystans, jako taki, nie istnieje, istnieje wyłącznie czas. Dystans zaś nie jest niczym innym jak tylko funkcją czasu.
Jednak nie chcę się teraz bawić w filozofa.
Zostańmy więc na ziemi i przyjrzyjmy się rzeczom prostym - stwierdziliśmy już, że nie istnieje wyraźna granica pomiędzy szybkością i wytrzymałością. Wszystko tu jest względne.
Jednak mimo że nie można tej granicy określić matematycznie, naukowcy prześcigają się wprost w tworzeniu rozmaitych, czasami bardzo interesujących teorii.
Pamiętam, że wiele lat temu zdarzyło mi się przeczytać pewną wydaną w Anglii broszurkę, w której znalazłem stwierdzenie, że konie o czerwonych włóknach mięśniowych mają uzdolnienia dystansowe, podczas gdy konie obdarzone szybkością posiadają włókna koloru różowego. Jest to interesujące, jako że odczuwanie zmęczenia zależy w dużej mierze od stopnia intoksykacji i dezyntoksykacji mięśni, a więc wzrostu i spadku poziomu substancji toksycznych wewnątrz mięśni, ma co ogromny wpływ posiada układ krążenia.
Ponieważ jednak zmęczenie może się manifestować za pomocą rozmaitych objawów o różnym natężeniu, zmieniających się także w zależności od osobnika, także i kolor mięśni powinien logicznie rzecz biorąc przechodzić przez różne odcienie poczynając od jasnoróżowego, a skończywszy na ciemnoczerwonym.

Należy także pamiętać, że stopień zaawansowania w treningu, wiek itp., mogą mieć pewien wpływ na intensywność zabarwienia włókien mięśniowych.
Kolor może też dowodzić, że konie wykonały dużą pracę, to jest przebiegły długi dystans, co jednak nie może być wskaźnikiem ich możliwości wyścigowych, problem jest bowiem o wiele bardziej złożony. Pewien włoski biolog powiedził mi kiedyś, że rosyjscy uczeni dokonując sekcji konia są w stanie powiedzieć, czy trzymało on dystans czy też nie.
Także i to może być prawdą, szczególnie jeśli opiera się na doświadczeniu tysięcy przypadków. Jednak w praktyce musimy rozwiązać problem szybkości i wytrzymałości przed selekcją a nie po niej. W przyciwnym razie należałoby to porównać z sytuacją, w jakiej jakiś czternastowieczny uczony rozbiłby głowę piętnastoletniego Dantego, aby zobaczyć, czy jego mózg jest mózgiem poety, czy też imbecyla.
Wiele lat temu przysłano mi z Austraii książkę, której autorem był pan McKay, a która dotyczyła teorii „drugiego oddechu”, czyli zdolności uodpornienia się na zmęczenie, po początkowym okresie intoksykacji mięśni. Sama teoria jest interesująca, lecz aby określić jej aspekt biochemiczny, należałoby pobrać krew dokładnie w tej chwili, kiedy koń mija słup celownika.
Natomiast jeśli czeka się, co niestety w tym przypadku jest konieczne, aż koń przynajmniej częściowo powróci do równowagi, chemiczny skład krwi będzie już znacznie zmieniony, ponieważ nawet kilka sekund ograniczenia szybkości wpływa na proces utlenienia krwi.
Inni uczeni mierzyli kątowanie stawów.
Jeszcze inni doszli do przekonania, że koń w galopie może przebiec bez wytchnienia maksymalnie 1600 metrow, a potem musi złapać „drugi odech” albo... zostaje pokonany.
Teorii wystarczy z pewnością dla wszystkich i każdy zdoła znaleźć coś dla siebie.
Ja jednak nie jestem zawodowym naukowcem, lecz jedynie ciekawym człowiekiem, który pragnie poznać prawdę.
A oto moje spostrzeżenia:
Nigdy nie udało mi się stwierdzić, czy rzeczywiście konie są zdolne przebiec bez wytchnienia dystans 1600 metrów. W przypadku ludzi przeprowadzenie podobnego eksperymentu jest możliwe, ponieważ człowiek jest zdolny wykonać na zawołanie głęboki wdech w momencie startu. Z końmi nie uda się tego przeprowadzić. Pod sznurami startowymi znajdzie się z pewnością koń, ktory wykonał głęboki wdech na sekundę, inny na dwie sekundy a trzeci na trzy sekundy, przed podniesieniem liny.
Jednakże udało mi się stwierdzić, że po pokonaniu mocnym tempem pewnego dystansu na jednym tylko oddechu, koń musi minimalnie zwolnić, lub też polecić się Naturze, aby mu zesłała „drugi oddech” (o ile ten rzeczywiście istnieje). Zauważyłem także zjawisko o wiele mniej skomplikowane, niż opisywany przez McKaya „drugi oddech”. Otóż są konie, które po przebiegnięciu pewnego dystansu wydają się krańcowo wyczerpane, dlatego też rozszerzają żebra, dokonują następnego wdechu i ruszają naprzód z nową energią. Rzeczywiście ma to zwykle miejsce po przebiegnięciu około 1600 metrów.


Umieją oddychać

Zjawisko to mogłem zaobserwawać w czasach, kiedy jeszcze osobiście dosiadalem koni w gonitwach, później zwróciłem na to uwagę moich dżokeji, którzy potwierdzili dokonane przeze mnie spostrzeżenia.
Niccolo dell’Arca był bardzo specyficznym koniem. Rzeczywiście doskonale trzymał dystans. Wielu trenerów wydaje często następującą dyspozycję: „Uważaj, na zakręcie przytrzymaj nieco konia i daj mu odetchnąć, a potem postaraj się ruszyć niespodziewanie, kiedy inni będą już zmęczeni”.
Wiadomo także, że najlepsze konie przeszkodowe rekrutują się spośród wierzchowców, które osiągają dużą szybkość na dystansie 1600 metrów. Dlaczego?
Dlatego, że gonitwy przeszkodowe na dystansie 4000 czy 5000 metrów nie są w rzeczywistości jedną gonitwą, lecz jakby serią pomniejszych wyścigów, których jest tyle, ile przeszkód. W momencie, kiedy koń odrywa się od ziemi w czasie skoku, pokonuje przestrzeń nieco wolniej i jest to moment, w którym może głębiej odetchnąć i nie napręża nadmiernie mięśni, które w tej chwili wypoczywają i tracą część toksycznych substancji powodujących zmęczenie.
Faktrycznie przed każdym skokiem koń nieco zwalnia i może odetchnąć. I tak, aby wygrać gonitwę przeszkodową trzeba dysponować nie tylko wytrzymałością, ale i szybkością.
Oczywiście to wszystko wcale nie wyjaśnia, w ktorym momencie kończy się szybkość a zaczyna wytrzymałość, i jakie są pomiędzy nimi zależności.
Jednak nie sposób zaprzeczyć, że istnieją konie, które trzymają dystans lepiej niż pozostałe.
Nie można także ignorować faktu, że pewne ogiery dają w większości potomstwo o uzdolnieniach dystansowych, a inne potomstwo o uzdolnieniach sprinterskich, jednak powtarzam, w obu przypadkach chodzi o większość, a nie zaś o ogół potomstwa.
Nie można też zaprzeczyć, że pewne elementy struktury kostnej pozwalają się spodziewać na predyspozycji sprinterskich, inne zaś- uzdolnień dystansowych. Powtarzam, pozwalają się spodziewać, ale nie dają wcale pewności.
Przestudiujcie dokladnie karierę wyścigową 62 pierwszych przodków młodego konia, który jeszcze nie wyszedł do startu.
Jeśli przodkowie ci w większości posiadali uzdolnienia dystansowe, można spodziewać się, że źrebak będzie miał także takie predyspozycje, i vice versa. Będzie to jednak tylko prawdopodobieństwo, nie zaś pewność.
Dlaczego? Dlatego, że szybkość i wytrzymałość jako takie nie podlegają prawom Mendla, gdyż są jedynie sumą różnych cech odziedziczonych według praw Mendla, które skumulowane dają w rezultacie predyspozycje sprinterskie lub dystansowe.
Udowodniłem już, że konie pełnej krwi są mieszańcami i jako takie łączone między sobą przekazują swoje cechy zgodnie z prawami Mendla.

Udowodniłem także, że każda cecha odziedziczana według praw Mendla dziedziczy się niezależnie od innych, podobnie jak szkiełko w kalejdoskopie zmienia pozycję niezależnie od innych szkiełek.
I tak połączenie się męskiej komórki rozrodczej z komórką żeńską determinuje pojawienie się danej cechy w postaci homo lub heterozygotycznej.
Układ wielu takich cech będzie warunkował ujawnienie się uzdolnień długo lub krótkodystansowych.
Oznacza to, że nie można dziedziczyć w czystej formie zdolności do szybkiego ruchu, bądź wytrzymałości, ponieważ zarówno szybkość jak i wytrzymałość nie są odrębnymi cechami, lecz jedynie kombinacjami wielu cech opartymi na bazie rachunku prawdopodobieństwa.
Jeżeli moje spostrzeżenia są trafne i jeżeli was przekonały, to przyszedł czas, aby zastanowić się nad licznymi teoriami dotyczącymi przekazywania cech.


* * *


Doświadczenie wyścigowe

Za zwycięzcę danej gonitwy uważa się konia, ktory jako pierwszy mija celownik, to jest pokonał dystans w czasie krotszym niż pozostałe konie uczestniczące w tejże gonitwie.
Dżokej nie jest w stanie sprawić, aby koń pokonał dany dystans w czasie krotszym, niż pozwalają mu na to jego środki.
Może jednak sprawić, że koń przebiegnie ten sam dystans w czasie dłuższym.
Oto wyobraźmy sobie gonitwę, w której uczestniczą dwa konie: "X" i "Y".
Koń "X" ma na swoim koncie następujące rekordy życiowe:
1000 m. - 1'01''
1600 m. - 1' 39''
Koń "Y" osiągnął natomiast takie najlepsze czasy:
1000 m.- 1' 00'',
1600 m. - 1' 42''
Mogłoby się więc wydawać, że jeśli te dwa konie zmierzyłyby się na dystansie 1000 metrów- zwyciężyłby koń "Y", natomiast na dystansie 1600 metrów, zwycięstwo przypadłoby koniowi "X".
Jednak gdyby dżokej dosiadający konia "X" na początku nadał trochę wolniejsze tempo, tak, że dystans zostałby pokonany w czasie 1' 43'' a nie 1' 39'', to mógłby zostać pokonany przez rywala w czasie 1' 42''.
Jest to jeden z częstych błędów jeźdźców, którzy zapominają, że w wyścigu dystansu nie mierzy się za pomocą metra, lecz za pomocą stopera.
W gonitwach klasycznych zazwyczaj ten, kto ma świetnie przygotowanego konia i liczy na zwycięstwo, z reguły, dodaje mu lidera, którego zadaniem jest zapewnienie odpowiedniego tempa rozgrywania gonitwy.

Trenerzy jednak niechętnie zapisują jako liderów lepsze konie, to jest takie, że stawka nie może pozwolić im uciec, nie ryzykując przy tym, że nie uda się ich dogonić przed celownikiem. W przypadku braku lidera trener powinien kazać swemu faworytowi poprowadzić wyścig, jeśli oczywiście jest przekonany, że właśnie jego koń spośród całej stawki najlepiej trzyma ten właśnie dystans, to jest może przybyć go w najkrótszym czasie. Jednak prowadzenie gonitwy ma także i swoje złe strony, ponieważ koń musi pokonywać opór powietrza, co kosztuje go więcej wysiłku, podczas gdy konie galopujące jego śladem mniej się męczą. Z dwojga złego należy zawsze wybierać to mniejsze, a w tym wypadku, kiedy nie posiadamy lidera , a środki konia pozwalają nam wierzyć w szanse na zwycięstwo, lepiej będzie wysforować się do przodu i poprowadzić wyścig odpowiednim tempem. W gonitwach na dystansie 4000 metrów nierzadko zwycięstwo odnoszą konie pozbawione szybkości a jedynie obdarzone wyjątkową wytrzymałością.
Koń taki porusza się stosunkowo wolno, lecz praktycznie się nie męczy.
Jednak gdy koń taki natrafi na przeciwnika, który wytrzyma narzucone przez niego tempo, a ponadtojest obdarzony pewną dozą szybkości, na celowniku przewagę uzyska raczej koń szybszy.
Ja sam dochowałem się niezłego konia o imieniu Bellini, który jednocześnie pozostawał też w moim treningu.
Wygrał on włoskie St. Leger oraz Braune Band (2400 m.) w Berlinie.
Bellini z pewnością zaliczał się do koni dystansowych, jednak
był ponadto obdarzony wyjątkowym zrywem.
Jeśli gonitwa nie była prowadzona zbyt ostrym tempem, a dżokej zażądał od konia ostatecznego wysiłku dopiero na ostatnich 50 metrach, Bellini nie mógł zostać pokonany, taka była bowiem jego szybkość na tym dystansie. Jednak już o jeden metr dalej, musiałby pożegań się z wygraną.
Wśród jeźdźców wyścigowych najlepszym jest ten, ktory potrafi lepiej określić chód konia, to jest czas, jaki koń zużywa na pokonanie określonego dystansu.
Koń o bardziej dystansowych uzdolnieniach przypomina tych uczniów , ktorzy pozbawieni wybitniejszych zdolności dzięki wyjątkowej sumienności i pracopwitości świetnie zdają wszelkie egzaminy, lecz później w życiu muszą nieraz ustępować miejsca ludziom bardziej od nich błyskotliwym.
Przestudiowalem dokładnie curriculum vitae wszystkich zwycięzców Ascot Gold Cup (gonitwa klasyczna na dystansie 4000 metrów) począwszy od roku 1807, kiedy to zwyciężył koń imieniem Master Jackey, aż do dziś.
Stwierdzilem, że konie które wygrały tą próbę, nie zapisującprzy tym na swoim koncie zwycięstw w gonitwach krótko i średniodystansowych, wzięte do hodowli, niczym się nie wykazały.
Przykładem może tu być ogier The Winter King, który wygrał gonitwę dwa lata pod rząd. Jedynym prawdziwie wartościowym reproduktorem okazał się jedynie ogier Son- in- Law, ktory jako dwulatek biegał na dystansie 1000 metrów, a choć nie wygrał, to jednak był uwazany przez swego trenera za dostatecznie szybkiego.

Jeśliby pierwszych 62 przodków danego konia wyścigowego, ogierów i klaczy, posiadało jedynie dystansowe uzdolnienia, możnaby się od razu założyć, że koń ten będzie jedynie potocznie zwanym "trupem" niezdatnym do wygrania gonitwy na jakimkolwiek dystansie.
Aby wyhodować konia klasowego, należy zadbać, aby wśród jego pierwszych 62 przodków nie zabrakło imion zwycięzców klasycznych na dystansach 1600, 2000, 2400 i 3000 metrów.
Jeśli w rodowodzie zabraknie przynajmniej jednego wartościowego milera, nie ma co liczyć, że koń w przyszłości będzie koniem pozagrupowym. Do tego niezbędny jest ów zryw końcowy, a więc - szybkość.
"Szybkość wydłużana w czasie oznacza wytrzymałość, natomiast wytrzymałość skracana w czasie wcale nie oznacza szybkości".
Od atomu aż do gwaizdy, życie wszechświata opiera się na szybkości przedłużanej w czasie. A mimo to wielu profesorów traktuje szybkość z lekceważeniem.






Powrót do treści | Wróć do menu głównego